Marzec 2013 -zabrakło mi czasu na kijki i wymyśliłam, że zacznę biegać, bo się szybciej zmęczę :)przez co zaoszczędzę czas potrzebny dla rodzinki. Jak pomyślałam tak się zaczęło - na początek byle jaki strój, ale za to systematycznie i według planu dla początkujących zaczerpniętego ze strony bieganie.pl Każde wyjście wiązało się z wysiłkiem , ale dawało ogromną radość ... właśnie mi - przeciwniczce biegania kiedyś... Wpadłam na całego, w maju już licytowałam czas z mężem, bo przecież potrzebowałam 3-4 razy w tygodniu po godzince na mój trening :) Mąż szybko zakumał, że po biegu jestem imilsza i spokojniejsza i radosna ...

I z każdym
następnym krokiem spotykałam ludzi pełnych pasji , radości i oddania temu , co robią - dzięki nim jestem dziś lepsza - dziękuje Wam !
A właściwie kiedy zakochałam się w bieganiu?
Nie wiem … Może wtedy ,gdy
udało mi się po raz pierwszy w ogóle wyjść , a może wtedy ,gdy spotkał mnie w drodze deszcz,
a może po moich pierwszych trzydziestu minutach przebiegniętych bez
zatrzymania… Rosła sobie cichutko maja miłość do biegania i
zmieniała jakość mojego życia , dając
szansę na ciągłą zmianę w sobie i na zewnątrz. Moja całkiem nowa miłość . Bywało nam razem trudno
, się gniewałam, albo mówiłam, że nie dam rady, odczep się. Kiedyś ją nawet porzuciłam z ambicji mojego ego i poleciałam na łeb na szyje ,jak ta sarna
gnana przez myśliwych . Zgubiłam to, co było najważniejsze – radość stawiania stopy za stopa w kolejnym kroku . Ale
miłość do biegania się nie dała i zaraz jak mnie nie kujnie w kolanko - opamiętałam się i wróciłam z uśmiechem do
siebie i do niej. Jesteśmy znowu razem
. Biegam regularnie, 3-4 razy w
tygodniu robiąc około 30 kilometrów -
mam 43 lata i czuję, że młodnieję
J
Biegam spokojnie i systematycznie , bo nauczyło mnie moje ciało , że nie o
pośpiech chodzi, tylko o radość z
każdego kroku. Nie muszę ciągle podkręcać
i żyłować wyników – zwłaszcza że (na razie) nie bierze mnie rywalizacja - zauważyłam , że postęp dzieje się poza mną. Po prostu uczciwie chodzę na każdy
trening , a moje ciało dziękuje mi za
taką możliwość .
Biegam
wg planu i do końca , bo tak
czuję się bezpiecznie, a każde zakończenie treningu ,to niesamowity zastrzyk energii . W tej jednej chwili niczego
więcej nie potrzebuję. Unosi mnie ta energia jak piórko , zadowolona
z siebie , pełna wdzięczności dla swojego ciała prostuję się w stronę słońca
– jak dziecko J
Biegam , aby każdy pomysł, każda
nowa myśl miała szansę na zaistnienie i należną
uwagę , by przyjmując z pokorą wybraną tworzyć nową jakość życia. Godzę się na przepływ, bez oceniania , hamowania, a przez moja głowę płynie wartki
strumień i cichnie , by znowu wezbrać , zaszumieć lub zginąć wśród innych
myśli.
Biegam tez , by ofiarować wysiłek – za
siebie, za kogoś, za sprawę , zawsze w dobrej, bezinteresownej intencji . Współczucie bez oczekiwania na poklask i
nagrodę, szeptem wysłane życzenie , zaduma nad losem , oddanie …. i biegnie w sekundę dobra myśl do drugiego człowieka … niech
biegnie :)
Moje Bieganie to moja Medytacja :)
i niech tak jest !!!
P.S. Pozdrawiam wszystkich , którzy już wiedza,
- bez aktywności nie ma radości :))
Aktualności - biegam 10kmw godzinę i 6 minut ,co nie jest wielkim wyczynem, ale daje mi radość . Nie schudłam , ale poprawiła mi się jakość skóry i włosów oraz proporcje ciała . Planuje w tym roku pobiec w zorganizowanym biegu do 10 km , a w przyszłym roku może półmaraton -takie marzenia mam :)